CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

17 lutego 2013

Rozdział 16

               Po kilku godzinnym przekonywaniu dyrekcji ośrodka zgodzono się na zostanie Liama. Miał tu mieszkać przez cały miesiąc pod warunkiem, że będzie wypełniał obowiązki jednego z opiekunów. Cieszyłam się, ale po negocjacjach z Carmen ja musiałam zostać tu jeszcze 3 miesiące. Chłopak obiecał odwiedzać mnie tak często jak tylko będzie mógł.  Cam z tej okazji nawet zwolniła mnie dzisiejszego dnia ze wszystkich zająć i załatwiła przepustkę, aby Liam mógł zabrać mnie do miasta. Cieszyłam się jak małe dziecko, ale chyba miałam do tego prawo, w końcu nie wychodziłam stąd od dwóch miesięcy. Nie powiem, zżeała mnie ciekawość gdzie pójdziemy, a jak na złość chłopak nie chciał nic powiedzieć.
-No to powiedz mi chociaż w co mam się ubrać. - jęczałam nie dając chłopakowi spokoju.
-W coś ładnego i wygodnego.
-Boże, aleś ty pomocny!
           Chłopak postanowił zabrać mnie do wesołego miasteczka, za co jestem mu dozgonnie wdzięczna, ponieważ właśnie czegoś takiego brakowało mi od dwóch lat. Najpierw zaliczyliśmy dom strachów, w którym chyba Liam bał się bardzie ode mnie. Hahahahahha zresztą mnie nic nie przestraszy, no wicie, jestem taka Supermen Women. Następnie przyszła kolej na samochodziki. Skończyło się na tym, że spowodowaliśmy "wypadek" i wszystkie samochodziki się zablokowały... ups. Po skorzystaniu z każdej atrakcji postanowiliśmy udać się do miasta na lunch.
-Ej, ej, ej, poczekaj ! Nie byliśmy jeszcze na kolejce górskiej ! - kurde, zauważył.
-Musimy tam iść  ? - spytałam robiąc szczenięce oczka.
-A czemu mielibyśmy nie iść księżniczko ? - spytał zaciekawiony Liam
-Oj no, bo twoja księżniczka dostaje palpitacji serca wchodząc na drzewo, a to raczej niższe  nie jest.
-Hahhahahahaha no chodź, dasz radę. - powiedział łapiąc mnie za rękę.
-No dobra, ale jak zemdleję to ty się będziesz tłumaczył.
-Nie zemdlejesz, wierzę w ciebie.
            Stojąc w kolejce cał czas próbowałam przekonać Liama, żebtyśmy opuścili już wesołe miasteczko i poszli coś zjeść. Niestety. Skubany nawet na mnie nie spojrzał ! Tylko stał i się śmiał. Kolejka przxed nami znikneła, a ja musiałąm wsiąśćdo tego ustrojstwa. Niestet nie dana mi była możliwość ucieczki, poniewać towarzysząc mi chłopak siłą wciągnoł mnie do środka i posadził koło siebie.
-Nie bój się ! Dasz radę ! - powiedział kiedy wagoniki ruszyły, tak usiedzliśmy w pierwszym.
            Moją reakcją na pierwszą akrobację był oczywiście krzyk, następne były coraz lepsze, a na samym końcu cieszyłam się już jak dziecko.
-Hahaahhaha i co, chyba nie było, aż tak źle ?
-Żartujesz sobie ? Idziemy jeszcze raz ! - krzyknęłam ciągnąc chłopaka w stronę bramek.
             Jechaliśmy kolejką jeszcze dwa razy, i jeździlibyśmy jeszcze więcej, gdyby nie fakt, że Liam trzymał się zaleceń Carmen i o 16 poszliśmy na obiad do miasta. Usiedliśmy w Nados i nadszedł ten trudny moment wyboru czegoś do jedzenia. Nie jestem głodna, ale wiem, że Liam i tak mi coś zamówi, więc postanowiłam dobrowolnie wybrać sałatkę grecką, oczywiście bez oliwek.
-Co zamierzasz robić po wyjściu z kliniki? - spytał jak tylko kelnerka przyniosła nasze zamówienia.
-Planowałam pójść na studia i zacząć spokojne życie z bratnią duszą u mym boku.
-A nie chciałabyś wrócić do branży modelingu ?
-Oczywiście, że bym chciała, ale nie chcę znowu trafić do szpitala.
-Czemu do szpitala ? - spytał nie wiedząc o co mi chodzi
-No bo do szpzitala trafiłam z tego powodu, że nie chcieli mnie nigdzie, ponieważ wyrzucono mnie z firmy Louisa  Vouittona, nie wiem dla czego nie pytaj, i nie chcieli mnie nigdzie indziej. - wytłumaczyłam mu ze smutkiem w oczach.
-O to nie musiała byś się martwić. Jestem Liam Payne z One Direction i mogę ci załatwić pracę u Chanel, w  Dior, albo dla Gucciego.
-Nie przyjeła bym takiej pracy. Nie potrzebuję litości. - powiedziałam stanowczym głosem
-Nie o to mi chodziło. Przeszłabyś standardowe przesłuchanie, ale ja bym ci je załatwił.
-Ooo, to mi się bardziej podoba.
-Hahahahhaha, a może została byś osobistą modelką One Direction ?
-Nie.
-Może bym cię zabrał do chłopaków ?
-Liam to, że z tobą rozmawiam to czysty przypadek, nie powinno cię tu być. Nie chcę się wpraszać do waszego cukierkowego życia.
-Rosi nie wpraszasz się do niczyjego życia. Chłopcy cholernie za tobą tęsknią. Nawet nie wiesz  jak Harry się zachowywał kiedy dowiedzieliśmy się o twojej przeprowadzce.
-Możemy wracać ?

                                                                 ***

             Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale ilość sprawdzianów mnie przytłoczyła i jeszcze wczoraj zabrali mi  komputer :c obiecuję, że następny pojawi się w łikend, ale nie wiem dokładnie czy w piątek, sobątę, a może niedzielę <3 dziękuję wam za tyle wyświetleń *.*  jak wam się podoba rozdział ? możecie zadawać pytania bohaterą, a jeśli chcecie to mogę was bezpośrednio informować o nowym rozdziale np na tumblrze, albo twitterze :3 do zobaczenie moje małe truskaweczki !

6 lutego 2013

Rozdział 15

włącz to       
 
  Wchodząc do ogrodu zauważyłem dwie osoby siedzące na huśtawce  Jedna z nich musiała być pewnie opiekunką, ponieważ nie wyglądała raczej na pacjentkę, a druga zdecydowanie musiała być jej podopieczną. Było w  niej coś znajomego, coś za czym tak bardzo tęskniłem. Dziewczyna musiała poczuć, że ktoś ją obserwuje, ponieważ podniosła głowę. W tedy zobaczyłem TE oczy. Patrzyła na mnie ze strachem i smutkiem w oczach, a ja nie wiedziałem co zrobić. Moja Rosi się odnalazła. Nie wierzę ! Czy to sen ?! Dziewczyna nagle poderwała się i uciekła w drugą stronę. Chciałem pobiec za nią, ale zatrzymała mnie czyjaś ręka. Spojrzałem zdziwiony na jedną z opiekunek ośrodka.
-Nie powinieneś za nią iść. - powiedziała stanowczym głosem.
-Ale...
-Liam ona nie jest na to gotowa, nawet nie wiesz co przeszła, zauważ w jakim miejscu się znajduje.
-Przeoraszam, ale ja cię nie znam. - powiedziałem chcąc ją wyminąc.
-Nazywam się Carmen i jestem psychologiem Rose. - to już całkiem wmurowało mnie w ziemie.
-Może zostaniesz jeszcze na chwilę i pozwolisz mi sobie wszystko wytłumaczyć ? - spytała, a ja kiwnąłem głową przystając na jej propozycję.
                 Po wysłuchaniu historii niegdyś tak bliskiej mi osoby miałem ochotę na prawdę mocno kogoś uderzyć. Nie wierzę, że tak małej i wrażliwej osóbce mogło przydarzyć się tak wiele zła. Rozumiem teraz czemu Cam nie pozwoliła mi za nią pobiec. Nie jestem także pewny czy przyjazd chłopców jest dobrym pomysłem, no ale nie zrobię tego pacjentkom. Z Carmen ustaliliśmy, że zawoła ona teraz Rosi do siebie i zostawi nas samych na 5 minut. Kiedy wyszła z pomieszczenia myślałem w głowie co powiedzieć dziewczynie i jak się zachować. Lecz kiedy weszła ona do gabinetu wszystko wyparowało mi z głowy.
-O boże. - szepnęła jak mnie zauważyła i chciała wybiec z klasy, ale na szczęście jej opiekunka zamknęła drzwi na klucz. - Carmen proszę cię... - błagała szlochając po cichu.
-Rose... - zacząłem.
-Daj spokój. - powiedziała oschle siadając na kanapie w koncie.
-Proszę posłuchaj mnie.
-Masz 3 minuty. - szepnęła.
-Rosi wiesz, że zawsze byłaś dla mnie najważniejsza  nie chciałem żeby tak to się skończyło. Kazali nam na jakiś czas urwać kontakty ze starymi znajomymi, a ja głupi zrobiłem to w nadziei  że odnowię z tobą relację, ale niestety dowiedziałem się o twojej przeprowadzce  Byłem w tedy na skraju załamania, ale obiecałem sobie, że jak tylko będę miał możliwość odnajdę cię. Znalazłem wzmiankę o tobie w jednej z gazet w której reklamowano agencję modelek, kiedy tam zadzwoniłem, dowiedziałem się, że już tam nie pracujesz. Potem ślad się urwał. Sprawdziłem z chłopakami każdy szpital na terenie kraju, ale nie pomyśleliśmy o prywatnych ośrodkach. Gdybyśmy z chłopakami mogli to oddalibyśmy wszystko co mamy i mieszkali z tobą pod jakimś mostem. Nie ważne gdzie, ważne że z tobą...

                                                   *Oczami Rose*

                  Zatkało mnie. Nie widziałam się z nim tyle czasu, ale dalej potrafiłam rozpoznać jego emocję. W tym momencie mówił prosto z serca, a kiedy spojrzałam na jego twarz zauważyłam na niej łzy. Moje serce zaczęło bić szybciej na wiadomość, że komuś jeszcze na nim zależy. W jednej chwili moje plany na rozpoczęcie nowego życia legły w gruzach.
-Liaś. - tylko tyle zdołałam wykrztusić przez łzy ponieważ chłopak wziął mnie w ramiona.
-Rosi nawet nie zdajesz sobie sprawy jak tęskniłem. - chłopak też się rozkleił.
-Obiecaj, że mnie nigdy więcej nie zostawisz. - wyszeptałam mu do ucha.
-Obiecuję, nie chcę po raz drugi stracić swojego szczęścia. - pocałował mnie w czoło podnosząc do góry i obracając się o 360 stopni. - Nigdy cię nie zostawię, będę chodził z tobą do sklepu, do łazienki, do kuchni, będę z tobą spał, żeby nigdy nie śniły ci się koszmary ! Będę się tobą opiekował na każdym kroku !
-Z tą łazienką to chyba przesadziłeś - pierwszy raz od bardzo dawna zaśmiałam się na dźwięk swoich słów.
-Hahahahhahahahhaha no może troszeczkę. - powiedział dalej tuląc mnie do siebie
-Wiesz może da się załatwić, że wyjdziesz stąd wcześniej - odezwała się stojąca w drzwiach Carmen.
-Naprawdę ? - powiedziałam z nadzieją w oczach.
-Wiesz nigdy nie słyszałam jak się śmiejesz więc wszystko jest możliwe, ale w tedy nie możesz mieszkać sama.
-Spokojnie, ja już się nią zaopiekują - oznajmił ochoczo Liam puszczając moje sprzeciwy pomimo uszu

                                                                  ***
         Zepsułam ten moment, ale trudno. Dzięki za komentarze.


3 lutego 2013

Przypominam, że pod poprzednim rozdziałem miały być 4 komentarze i tylko dlatego, że nie ma ani jednego nie ma rozdziału 15.